BAJKA O SATYNIE I 200 PIĘKNYCH KSIĘŻNICZKACH
Za górami, za lasami, był sobie salon sukien ślubnych, sławny na całe
państwo! Wszystkie panny młode ubiegały się u krawcowej o wymarzone
sukienki na ten najważniejszy dzień. I słusznie, bo krawcowa Dorota
zawsze wiedziała w czym będzie pięknie wyglądać przyszła służebnica.
Tfu! Żona oczywiście
Kobiety uwielbiały przechadzać się między wieszakami, patrzeć na uszyte
suknie, oglądać materiały, marzyć o swoim ślubie z księciem. I właśnie
tu zaczyna się nasza historia…. Wśród materiałów były białe satyny,
koronki, pięknie zdobione tkaniny, wszystkie gotowe by wspólnie stać się
piękną suknią…. Hm… no może nie wszystkie. W rogu salonu pod wszystkimi
belami leżał czarny satynowy zwitek materiału. Nie był czarny od
zawsze. Kiedyś był piękny, lśniący bielą, pełen nadziei, że będzie
częścią sukni jakiejś zakochanej kobiety. Jednak tak się nie stało.
Ciągle czekał na swoją kolej, prężył nitki, błyszczał z całych sił, ale
zawsze wybierany był inny. Satyn smutniał i smutniał, a z każdym
kolejnym rokiem i smutkiem popadał w coraz większą depresję. Zaczął się
robić szarawy, nijaki, aż w końcu jego rozpacz była tak wielka, że stała
się czarną rozpaczą. Czarny satyn leżał i leżał, już bez nadziei oraz
celu w życiu i… w szyciu. Pewnego dnia, do salonu wpadła córka
krawcowej, księżniczka Marisella. Rozejrzała się po kątach i zauważyła
Satyna. Satyn spojrzał swoimi smutnymi oczami, spłynął bez sił przez jej
dłonie. Marisellę ruszyło współczucie i powiedziała: „To już ostatni
dzień Twojego niebytu. Obiecuję Ci, że będziesz mieć swój ważny dzień i
staniesz się czymś niepowtarzalnym dla pewnej księżniczki. Ale musisz
przyrzec, że jeśli ja Ci pomogę i uratuję życie, Ty pokażesz się światu i
też uratujesz czyjeś”. Czarny Satyn - na wszystkie nitki świata -
poprzysiągł dotrzymać obietnicy. Marisella wróciła do domu i czym
prędzej zabrała się do roboty. Napisała ogłoszenie, następnie zamowiła
barda Fejsbuka, który miał w tempie błyskawicy rozgłosić śpiewnie wśród
wszystkich szlachetnie urodzonych panien świata, że potrzebne są damy o
czystym sercu i sprawnych rękach. Fejsbuk stanął na środku placu i
zaśpiewał:
„Drogie panny, drogie damy
Ogłoszenie ważne mamy!
Trzeba ratować czarnego satyna
Nadeszła jego szczęścia godzina”
Naraz w całym kraju rozległ się szmer gęsich piór – to panny chwyciły
się za odsyłanie odpowiedzi do Mariselli. A nie były to zwyczajne panny,
każda z nich była prawdziwą, piękną księżniczką! Anny, Agnieszki,
Aleksandry, Joanny, Jolanty, Ewy, Katarzyny – ach, kogo to nie było w
tej grupie! Swe szlachetne zadki usadziły i czym prędzej uradziły – jest
nas tyle, że z satyna zrobimy gorset. A gorset wystawimy na licytacji,
gdy zagra Wielka Orkiestra, w drugą niedzielę stycznia roku następnego.
Wtedy pojawiła się wróżka Wioletta ze swym magicznym objazdowym sklepem i
powiedziała:
„Na odczynienie złych uroków z czarnego Satyna, każda
musi zapłakać nad jego losem. Dwie łzy, które spłyną po waszych
policzkach zamknijcie w szklanych fiolkach i wyślijcie do mnie!”.
No to się wszystkie rozpłakały i łzy szybko łapały. Gdy księżniczka
Wioletta otrzymała wszystkie łzy, przechowywała je 12 dni i 12 nocy w
swej magicznej bukowej chatce. Gdy nadszedł czas, każda łza została
zamieniła w błyszczący kryształek. Wioletta pomyślała, trzeba czymś
ubarwić te kryształki i zajrzała do swego objazdowego sklepu. Wprawdzie
wiozła nici do królestwa, ale pomyślała, że los cierpiącego Satyna jest
ważniejszy i wszystkie nici wysłała do panien, aby ubarwiły swe
elementy. Każda księżniczka – z pomocą gołębi – dostała z powrotem swoje
łzy zaklęte w kryształki. Panny zabrały się ochoczo do pracy. Obszywały
je pięknymi nitkami i koralikami. Gdy wszystko było gotowe do panien
został wysłany specjalny dostawca Poczetpolski. Poczetpolski – troche
przygłupawy i powolny, bywał spóźniony, ale wytrwale jeździł od
księżniczki do księżniczki i zbierał gotowe przedmioty. A gdy miał pełną
sakwę skarbów, udał się za siódmą górę i siódmą rzekę do Tomaszowa,
gdzie mieszkała wróżka Sowa. Gdy Sowa ujrzała sakwę pełną tęczowych
przedmiotów do stworzenia gorsetu padła zemdlona. Wstała dopiero po
trzech dniach cucenia wodą święconą i zabrała się za misterne szycie.
Gdy okazało się, że księżniczkowych łez jest za dużo, tym razem ona
wezwała barda Fejsbuka, który zaśpiewał:
„Drogie panny, drogie damy
Zbyt dużo łez tu mamy
Ogłaszam wszystkim i wszędzie,
Że do gorsetu torba będzie!”
Po czym znów padła zemdlona na dwa dni. W tym czasie Marisella
dumała: „Komu, ach komu, ten gorset będzie pasował. Trzeba będzie
szukać Kopciuszka w całym polskim królestwie!”. Nim jednak skończyła swe
biadolenia pojawiła się wróżka Monika i rzekła: „Dam Ci dwie piękne
dziewice. Pierwsza to prawdziwa królowa, koronowana na Miss Polski.
Marcelina ma nieposzlakowaną opinię, włosy jak len, nogi do nieba i
anielski uśmiech. Zaś Maria, to jedna z muz TVN-u. Ma talię osy,
orzechowe oczy i miękko opadającą kaskadę kasztanowych włosów. Co
więcej, namówię królewskiego malarza, by stworzył ich portrety, gdy Sowa
ukończy swą pracę”. I tak, powstały obrazy pięknego Satyna na Marii i
torebki w rękach Marceliny. Co było dalej? Bard Fejsbuk nie nadążał
dostarczać „achów i ochów” z całej Polski. A gdy gorset i torba zostały
wystawione na sprzedaż, wszystkie damy tego świata rzuciły się, by go
zdobyć. Ale nie, nie rzuciły się same! Damy się nie biją. Kazały walczyć
swoim rycerzom przy użyciu myszy i zawartości sakiewek. Czarny Satyn - w
drugą niedzielę stycznia - prężył się przy całej Orkiestrze, błyszczał
całym sobą, wprawiał w zachwyt. Walka była zacięta, ale w końcu stał się
najbardziej wyjątkowym i cennym przedmiotem w szafie pewnej bogatej
księżniczki. Nie dlatego, że jej rycerz musiał wyskoczyć z całej kasy,
ale dlatego, że w gorsecie zaklętych jest energia dwustu serc. Zaś
pieniądze, które rycerz zapłacił za gorset, pomogły chorym dzieciom… I
tak Satyn spełnił swą obietnicę. A co było dalej z Satynem? Poszukajcie
Fejsbuka, wszystko wam wyśpiewa
autor:
do oglądania większej ilości zdjęć zapraszam na :
a to mój mały wkład w to wielkie dzieło
Po prostu cudny!!!!!
OdpowiedzUsuńPiękna opowieśc.
BRAWO DZIEWCZYNY!!!!!!
Opowieść wspaniała. A gorsecik - aż mnie zatkało. Wspaniała praca. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń